Zimą na K2 - największe
wyzwanie himalaizmu
|
Strona Neti o wyprawie- dużo opisów,
zdjęć itp
16 grudnia 2002 r. wyruszyła w
Karakorum międzynarodowa zimowa
wyprawa na K2 - największe wyzwanie
współczesnego himalaizmu. W ten
sposób himalaiści zakończą rok 2002
- ogłoszony przez Organizację
Narodów Zjednoczonych
MIĘDZYNARODOWYM ROKIEM GÓR.
Kierownikiem zimowej ekspedycji z
ramienia Polskiego Związku Alpinizmu
jest Krzysztof Wielicki -
piąty człowiek na świecie i drugi
Polak po Jerzym Kukuczce, który
zdobył Koronę Himalajów – wszystkie
czternaście ośmiotysięczne szczyty
ziemi.
W czasie trwania wyprawy (16
grudnia 2002 – marzec 2003), bazie
pod K2 nie będzie żadnego innego
zespołu, dlatego też idea zdobycia
K2 w tym czasie jest tak wyjątkowa.
Jako drogę wybrano Filar Północny,
którego podstawę można osiągnąć
prowincji Xinjang w Chinach.
Wyruszyli
W poniedziałek odleciała z
Warszawy Netia K2 Polska Zimowa
Wyprawa 2002/2003. Kierowana przez
Krzysztofa Wielickiego grupa
wspinaczy ma po raz pierwszy zdobyć
ten szczyt zimą.
Zadanie jest najtrudniejsze z
możliwych. Krzysztof Wielicki mówił
na Okęciu: "Wyprawa będzie udana,
jeśli zdobędziemy szczyt.
Szczęśliwa, gdy wszyscy z niej
wrócimy". Ponaddwudziestoosobowa
ekipa (siedemnastu wspinaczy,
wysłanniczka "Rz" Monika Rogozińska,
sześć osób z ekipy telewizyjnej)
poleciała do Azji przez Londyn. We
wtorek w stolicy Kirgistanu -
Biszkeku (dawniej Frunze) dołączy
czwórka wspinaczy z Gruzji,
Kazachstanu i Uzbekistanu.
Wyprawa powinna dotrzeć do Lodowca
K2 w Karakorum za około dwa
tygodnie. Wcześniej uczestników
czeka długa podróż ciężarówkami, z
karawaną wielbłądów i pieszo z
ładunkiem na plecach do bazy na
wysokości 5100 m. Atak na szczyt
spodziewany jest w drugiej połowie
lutego.
Cały dzień
trwało przepakowywanie
ekwipunku, przygotowywanie
ładunków do karawany. Jutro
wyruszamy terenowymi toyotami
dalej, w kierunku Karakorum |
|
Zimowa
wyprawa na K2 Cały czas
dokucza wiatr niosący ostry,
wbijający się w skórę pył.
Powietrze jest suche i mroźne,
pękają opuszki palców. W ustach
nie jeden raz czuje się smak
krwi.Rzeka Szaksgam. Jej
częściowo zamarzniętym korytem
szliśmy do chińskiej bazy pod
K2. |
|
Po dwóch dniach podróży z
Kaszgaru samochodami terenowymi i
pięciu dniach wędrówki przez
Karakorum wyprawa postawiła chińską
bazę na wysokości 3800 m.
Do bazy właściwej (5100 m) na
lodowcu K2 są z niej dwa dni drogi.
Dziś dotarł tam już Krzysztof
Wielicki z grupą alpinistów.
Rozpoczął się wahadłowy transport
ekwipunku od czoła lodowca do góry.
Na głównym placu w Kaszgarze, nad
którym góruje stale pilnowany przez
milicjantów wielki pomnik Mao
Zedonga, czuliśmy się nieswojo.
Byliśmy bowiem jedynymi kolorowo
ubranymi ludźmi, przybyłymi jakby z
innej planety. Wszędzie dominowała
szarość i kurz. Mieszkańcy chodzili
po ulicach w bawełnianych maskach na
twarzach. Skrajem pustyni Takla
Makan, dziurawą drogą prowadzącą do
Tybetu, jechaliśmy dwa dni. Bieda
podobna jest na całym świecie. Ta,
którą mijaliśmy, nie miała w sobie
egzotyki. Była komunistycznie
pospolita, przeraźliwie smutna i
zbiurokratyzowana.
Do bazy właściwej (5100 m) na
lodowcu K2 są z niej dwa dni drogi.
Dziś dotarł tam już Krzysztof
Wielicki z grupą alpinistów.
Rozpoczął się wahadłowy transport
ekwipunku od czoła lodowca do góry.
Cały czas dokucza wiatr niosący
ostry, wbijający się w skórę pył.
7.01.2003
Lin przybywa
Stanął już obóz I na Filarze Północnym
na wysokości ok. 5950 m. Założyli go
alpiniści z Kazachstanu, Denis
Urubko i Wasilij Piwcow, którzy
spędzili noc w namiocie rozstawionym
w szczelinie lodowej.
9.01.2003
Kierownik wyprawy Krzysztof
Wielicki wraz z Jerzym Natkańskim i
Jackiem Berbeką zaporęczowali
dzisiaj kolejne 250 m Filara
Północnego K2 powyżej obozu I (5950
m). W sumie alpiniści umocowali już
ponad półtora kilometra lin
ubezpieczających wspinaczkę i
schodzenie granią. U jednego z
młodych uczestników wystąpiły objawy
choroby wysokościowej. Został
sprowadzony do chińskiej bazy.
Lekarz wyprawy towarzyszył choremu
w zejściu z włoskiej bazy na Lodowcu
K2. "Jest to przykład nieomal
podręcznikowy, bo choroba
wysokościowa dotknęła najmłodszego
uczestnika - powiedział dr Roman
Mazik. - Zgodnie z dotychczasową
właśnie osoby w wieku ok. dwudziestu
lat mają największe kłopoty z
przystosowaniem organizmu do
warunków panujących na wysokości. W
czasie podejścia do bazy pośredniej
wystąpiło u niego skrócenie i
spłycenie oddechu, problemy
żołądkowo-jelitowe, utrata sił.
Objawy te nie ustępowały w czasie
spoczynku. Podjąłem decyzję o
zejściu do bazy chińskiej. Obniżenie
się o ponad 600 m spowodowało prawie
całkowite ustąpienie objawów choroby
górskiej.
W skomplikowanej logistycznie
wyprawie na najtrudniejszą górę
świata zimą, niemal wszystko dotąd
przebiega zgodnie z planem.
Alpiniści umocowali na Filarze
Północnym K2 ponad dwa kilometry lin
poręczowych. Być może w sobotę
powstanie obóz II na wys. 6600 m. By
móc go rozbić osobiście, Krzysztof
Wielicki postanowił wyruszyć wraz z
Jackiem Berbeką z obozu I (5950 m) w
nocy z piątku na sobotę. Od trzech
dni wieje bardzo silny wiatr
utrudniający działalność alpinistów
na północnej ścianie K2.
Baza górna pod K2 (5100m) czy
właściwa, jak nazywa ją kierownik
wyprawy Krzysztof Wielicki, jest
najpiękniejsza zimową bazą, jaką
dotąd widziałam, o baśniowej
urodzie. Dookoła sterczą lodowe zęby
seraków, zmieniające kolory w
zależności od oświetlenia.
Na lodowej
ścianie / wysokość 5100 m/ teraz
można zauważyć co to jest K2 |
|
|
|
Uczestnicy wyprawy / The
participants of the expedition
- Krzysztof Wielicki
- Jacques Olek
- Roman Mazik
- Bogdan Jankowski
- Maciej Pawlikowski
- Jacek Berbeka
- Jerzy Natkański
- Dariusz Załuski
- Jan Szulc
- Marcin Kaczkan
- Piotr Morawski
- Gia Tortladze
- Denis Urubko
- Wasilij Piwcow
- Ilias Thukvatulin
|
|
Krzysztof Wielicki z Jackiem
Berbeką nie zdołali założyć
obozu II na wys. 6600 m, choć
wspinali się w minioną sobotę
kilkanaście godzin bez przerwy.
Pokonując barierę skalną,
otworzyli jednak drogę
następcom. Wielicki miał
niegroźny wypadek, który na
pewien czas uniemożliwi mu
wspinanie się.
Kierownik Netia Zimowej
Wyprawy na K2 oraz Jacek
Berbeka wyruszyli z obozu I
(5950 m) jeszcze po ciemku,
o 5.30 rano. Bardzo
obciążeni ekwipunkiem
potrzebnym do założenia
obozu II, dotarli do końca
lin poręczowych (6450 m) po
ok. siedmiu godzinach.
Strome zbocza K2 pokryte są
warstwą twardego lodu, po
którym alpiniści wspinają
się cały czas na przednich
zębach raków. Obserwowaliśmy
z bazy przez lunetę niemal
całą wspinaczkę kolegów.
Wiał silny wiatr. K2
częściowo zasłaniały chmury.
Liny poręczowe kończyły się
przed skalną barierą. "W
lecie trasa wiedzie inaczej.
Poruszanie się prosto w
górę, bliżej ostrza filara,
umożliwia pokrywający
częściowo skały śnieg -
wyjaśniał Krzysztof
Wielicki. - Teraz mamy do
wyboru stromy lód albo
czystą skałę".
Kierownik wyprawy
poprowadził trudną
wspinaczkę. - Pan Wielicki
to jest prawdziwy polski
graf - powiedział z głębokim
szacunkiem Kazach Denis
Urubko, śledzący przez
lunetę wyczyny lidera. -
Potrafi wbrew wszystkiemu
dążyć do wyznaczonego celu.
Ja jednak wolałbym, żeby
kierował wyprawą z bazy, niż
wsiadał na białego konia i
wymachując szablą prowadził
armię - dodał zmartwiony.
Nie zauważyliśmy, kiedy
Wielicki odpadł od ściany.
Zsunął się zaledwie dwa
metry, a to wystarczyło,
żeby czekan, który miał
zaczepiony na ręce, uderzył
go w łydkę. Mimo to wspinał
się dalej. Po pokonaniu 150
m wyszedł ponad pierwszą
partię skał. Do bardziej
płaskich śnieżno-lodowych
pól, na których chciał
rozbić namiot, wiódł w
skalnym labiryncie lodowy
korytarz. W tym miejscu
zabrakło lin do dalszego
poręczowania i ubezpieczania
trasy. Oddaleni o kilometry,
obserwowaliśmy długą i żywą
dyskusję między partnerami,
odgadując z gestykulacji jej
przebieg. Wielicki chciał
iść dalej bez asekuracji do
niedalekiego już miejsca
biwaku. Berbeka odmówił
dalszej wspinaczki po
stromym lodzie bez lin.
Każdy miał swoje racje.
Zaczęli schodzić. Zapadł
zmrok i przestaliśmy ich
widzieć. Czekaliśmy długo
przy radiotelefonach, nim
dotarli do obozu I.
Jacek Berbeka zdecydował
się zejść do bazy, by
odpocząć. Dotarł do niej o
godz. 22.30. Tego dnia
wspinał się i schodził non
stop 17 godzin. Wielicki,
kuśtykając, doszedł do bazy
w niedzielę. Ma mocne
stłuczenie łydki. Nie
wiadomo w tej chwili, jak
długo nie będzie mógł się
wspinać. Poza tym jest w
dobrej formie, ponieważ
natychmiast, swoim
zwyczajem, zaczął robić
porządki w bazie, rugając
alpinistów, których określa
przyjaźnie "łosiami".
Do próby założenia obozu II
szykują się już Denis
Urubko, Wasilij Piwcow, Gia
Tortladze i Ilias
Tukwatullin. Od kilku dni
wraz z silnym wiatrem
przyszło ocieplenie.
Temperatura spada tylko do
minus 15 stopni
|
Stok jak lustro
Denis Urubko, Wasilij Piwcow i
Ilias Tukwatullin po
dwunastu godzinach
wspinaczki założyli
prowizoryczny obóz II na
wysokości ok. 6600 m.
|
|
Zimą na K2: Jest
obóz trzeci!
Kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki
i Jacek Berbeka postawili na Filarze
Północnym obóz III (7200 m).
Wielicki musi na jakiś czas
zrezygnować ze wspinaczki, ponieważ
odnowiła mu się kontuzja nogi.
W słoneczny dzień - pierwszy po
długim okresie wiatru, mrozu i
zachmurzenia - obserwowaliśmy
doskonale widoczną ścianę. Panował
na niej ruch. Najpierw Krzysztof
Wielicki samotnie, korzystając ze
starych lin poręczowych, wspiął się
z obozu II (6780 m) skalnym filarem
na dużą śnieżno-lodową galerię,
miejsce obozu III. Jego partner
Jacek Berbeka został w namiocie
obozu II, ponieważ poprzedniego dnia
pękł mu metalowy rak u buta. Dokonał
wyczynu, wspinając się z "jedynki"
lodowymi, zmrożonymi na beton polami
praktycznie na jednej nodze.
Potem Wielicki wraz z Berbeką
wnieśli sprzęt potrzebny do
założenia obozu na śnieżną platformę
na wys. ok. 7200 m i rozbili tam
namiot. "To bardzo wietrzne miejsce
- mówił kierownik wyprawy przez
radiotelefon - ale wkopaliśmy namiot
jak najgłębiej i obóz III wygląda
solidnie. Z "dwójki" idzie się do
niego ok. 3,5 godziny. Niestety, po
noclegu muszę jutro zejść, ponieważ
odnowiła mi się kontuzja nogi. Jacek
sam tu nic nie zrobi, więc idziemy
razem na dół".
Nawet najlepszy zespół alpinistów w
zimie, na tak trudnej górze, wymaga
wsparcia. Brawurową akcją w ścianie
popisali się młodzi wspinacze z tzw.
grupy transportowej: 26-letni Jacek
Jawień i 25-letni Bartek Duda. Długo
czekali na tę chwilę. Obydwaj noszą
z dumą, jak ordery, wymalowane
flamastrem na kurtkach puchowych 16
koślawych krzyżyków. Tak zaznaczali
każdorazowe, wielogodzinne przejście
z ładunkami wyprawy Lodowcem K2 z
bazy wysuniętej, gdzie mieszkali, do
górnej i z powrotem. Przez cały
miesiąc cierpliwie pokonywali tę
samą trasę. W sumie maszerowali
każdy po 100 godzin, przenosząc na
plecach po 350 kg ekwipunku. Dopiero
po wypełnieniu tego zadania zostali
pasowani na dojrzałych członków
wyprawy i zamieszkali w głównej
bazie. Choć należą do klubów
wysokogórskich, mają uprawnienia
wspinaczkowe i jeździli już na różne
wyprawy, to w najwyższych górach
zimą nigdy nie byli.
Krzysztof Wielicki pytany o to, czy
powinien brać na tak trudną
ekspedycję alpinistyczną młodzież,
niezmiennie przypomina, że jego
pierwszym ośmiotysięcznikiem, na
który wszedł zimą, był Mount Everest
i na tę historyczną wyprawę dostał
się z listy rezerwowej.
W poniedziałek Jawień i Duda wraz z
Jerzym Natkańskim wyruszyli z
"jedynki" przed świtem objuczeni
linami i sprzętem biwakowym
potrzebnym do założenia obozu III.
Wspinali się na lodowych polach z
wielką sprawnością. Obserwującym ich
przez lunetę co jakiś czas zadawali
przez radiotelefon pytanie typowe
dla dzieci na męczącej wycieczce:
"Jak daleko jeszcze?". Dotarli do
obozu II, oddali przyniesiony
sprzęt, po czym zeszli do bazy, w
której pojawili się około godz. 20,
wymęczeni, ale wyraźnie zadowoleni z
dobrze wykonanego zadania. Ci młodzi
ludzie, by tu przyjechać, musieli
opłacić część swoich kosztów. Jacek
Jawień, aby dostąpić zaszczytu tak
ciężkiej pracy, sprzedał samochód.
W II obozie nocują dzisiaj Maciej
Pawlikowski, Dariusz Załuski i Jerzy
Natkański. Następnego dnia mają
donieść liny do poręczowania,
śpiwory i jedzenie do "trójki".
Pawlikowski idzie warunkowo,
uzależniając swą wspinaczkę od
panujących warunków - temperatury i
wiatru, ponieważ lekarz uważa, iż
może pogłębić swoje dotychczasowe
odmrożenia.
Z Piotrem Morawskim poszłam na
wycieczkę z bazy pod północną ścianę
K2. Piotr uparł się, by szukać worka
z osobistymi rzeczami, który kilka
dni temu silny wicher porwał mu w
obozie II. I oto ponad dwa kilometry
niżej, u stóp gigantycznego urwiska,
znalazł leżący worek. Był pusty.
Wszystkie przedmioty powylatywały,
kiedy worek spadał. Obok leżało
tylko opakowanie po ptasim mleczku,
które zjedli w górze. -
Planujemy obóz
IV / 7luty 2003 /
Noc była straszna. Wiatr wiał z
taką siłą, jak jeszcze nigdy od
dnia przybycia do Bazy.
Wszystko uspokoiło się z nastaniem
dnia. Niemniej jednak, wieje w
dalszym ciągu, ale już nie z
takim natężeniem. Pada śnieg.
Jacek Teler po spędzonej w
ścianie nocy, i pozostawieniu
powyżej obozu II lin potrzebnych
do poręczowania następnego
odcinka drogi, szczęśliwie wraca
do Bazy. Mimo ciężkich warunków
atmosferycznych, akcja górska
prowadzona jest w dalszym ciągu.
Dzisiaj rano kolejny zespół w
składzie: Denis Urubko, Piotr
Morawski, Marcin Kaczkan,
wyruszył w kierunku obozu III.
Założenie obozu IV na wysokości
ok. 7900 m planowane jest w
ciągu kilku następnych dni.
Trzymamy kciuki i liczymy na
sukces.
W dobie komercjalizacji wspinaczki
wysokogórskiej Zimowy Himalaizm
wciąż pozostaje wyzwaniem sportowym
najwyższej próby. Z 14 szczytów
ośmiotysięcznych tylko 7 zostało
pokonanych zimą. Wszystkie
pierwsze i jak dotąd jedyne wejścia
należą do Polaków, którzy
konsekwentnie starają się realizować
Polski Program Zimowej Eksploracji
Himalajów i Karakorum. Ideę Zimowego
Himalaizmu zapoczątkował śp.
Andrzej Zawada, gość wielu
programów Telewizji Polskiej S.A.
Tegoroczna wyprawa poświęcona
jest jego pamięci.
Praca zespołowa, współpraca i wzajemna
pomoc to zasady obowiązujące w
trakcie każdej wyprawy w góry
wysokie.
Chociaż celem jest zdobycie
wierzchołka K2, to niemniej istotny
jest szczęśliwy powrót wszystkich
uczestników do domu.
Informacje ogólne:
- Kierownik wyprawy - Krzysztof
Wielicki
- Organizator - Polski Związek
Alpinizmu PZA
|